Emergency Room 3
Klienci stadionowych hurtowników w dresach oraz Polacy mieszkający w Stanach Zjednoczonych mogli już zetknąć się z Emergency Room 3; jednak w wielu europejskich krajach gra ta pojawia się dopiero teraz, w blisko 4 miesiące po swej zachodniej premierze. Czy warto było na nią czekać?
RATUJ SIĘ, KTO MOŻE!
Ponoć nie. No, chyba że ktoś planuje zostać lekarzem bądź kocha osobników bądź osobniczki uprawiające ów zawód. Czemu? Ano dlatego, że wszyscy adepci wiedzy medycznej, domorośli konowali, bioenergoterapeuci, bezkrwawi chirurdzy i zielarze, wreszcie miłośnicy serialu 'Ostry dyżur’ (lub takiego polskiego, co to go nie oglądam i w związku z tym nie wiem, jak się nazywa) znajdą w Emergency Room 3 coś dla siebie.
Wyobraź sobie szpital. Taki zwykły, amerykański szpitalik, w którym to leczy się ofiary nieszczęśliwych wypadków i podrywa urodziwe panie pielęgniarki. Standard i rutyna. Ale nie dla gracza, który będzie musiał spędzić tu cały tydzień i przy okazji wykonać kilkadziesiąt dość skomplikowanych operacji, począwszy od odbierania porodów przez małe zszycia pociętych gangsterów (takim też się pomaga – później się dziwić, że tyle zła na świecie) na kontuzjach rodem z stadionów sportowych skończywszy. Szczególnie atrakcyjnie zapowiadają się następujące, szczegółowo opisywane przez producenta gry przypadki:
– matador, biedny chłopczyna, który miał pecha i nadział się na róg byka. Okiem. Swoim własnym, dodam dla jasności;
– kurier narkotykowy, który zgarniał olbrzymie pieniądze za szmuglowanie narkotyków. Niestety tym razem kwas żołądkowy rozpuścił torebki;
– niedoszły samobójca, który nie dość głęboko poznał technikę hara-kiri;
– schizofrenik, chory psychicznie człowiek o dość dziwnych zwyczajach żywieniowych.
Autorzy obiecują, że każda spośród 50 operacji, jakie przygotowano, wymagać będzie od gracza innych umiejętności medycznych i nieco innego podejścia do pacjenta. Niektórzy umierający poczują się lepiej już na sam widok defibrylatora, innych nawet i elektrowstrząsy nie przywrócą do życia (a gdyby tak od razu zagrozić gwałtem? Pewno by jedna z drugą od razu wstały!). Oczywiście wszystkie operacje zostały przygotowane w oparciu o fachową wiedzę medyczną, choć oczywiście Emergency Room 3 należy traktować z przymrużeniem oka. To nie podręcznik (jeszcze trafię na takiego przy operacji wyrostka i gościu mi głowę odetnie, bo się zmyli)! Tych, których przeraża wysoko zawieszony poziom trudności, uspokoję. Gra nadaje się zarówno dla całkowitych nowicjuszy (poziom Novice), jak i dla ekspertów (odpowiednio: Expert). Ci pierwsi nie będą musieli wykonywać wszystkiego sami, uzyskają niejedną fachową poradę lekarzy prowadzących operację, zaś długość jej trwania nie będzie aż tak ważna. Cechą charakterystyczną Emergency Room 3 będzie też ponad 60 minut filmów i około 1000 kwestii wypowiadanych przez aktorów (tu znajomość medycznego angielskiego strongly zalecana).
CO ROBIĆ?
Nic nie robić. Gra na 90% nie pojawi się w Polsce, podobnie jak i nie pojawiły się jej wcześniejsze wersje. To program zbyt niszowy i zarazem zbyt słaby, by stać się komercyjnym hitem. Tym bardziej, że na dobrą sprawę nie wiadomo, do kogo jest adresowany. Producenci nazywają go reality show RPG-iem, jednak miłośnicy Baldur’s Gate z pewnością go wyśmieją. Zawodowi lekarze zapewne nie znajdą przyjemności w powtarzaniu na ekranie komputera tego, co robią w pracy, zaś wielu graczy o słabych żołądkach zwymiotuje już na widok pierwszej ofiary (polecam przetestować się na screenach, schowawszy uprzednio klawiaturę w bezpieczne, suche miejsce). I chyba tylko miłośnicy dłubania w jelitach uznają Emergency Room 3 za rzecz godną uwagi. No ale poczekajmy do premiery… i do recenzji… Porzeraczmuzguw by się tu nadał…