Margaret właściwie nie wiedziała, dlaczego musieli się wyprowadzić z Helstone?byłą zrozpaczona, bo nie wyobrażała sobie życia gdzie indziej, ale próbowała to ukryć, aby nie przysparzać zmartwień matce, która po prostu podążała za decyzją męża, ale także nie była nią zachwycona?nawet wierna ich gospodyni Dixon także nie pochwalała decyzji swego pana. Pani Maria bała się, że wylądują na ulicy, wszak nie mieli zbyt dużego majątku i co taki człowiek jak jej mąż, pastor pozbawiony swojej parafii może robić w takim miejscu jak Milton, aby zarobić na rodzinę,?ale pan Hale patrzył optymistycznie w przyszłość. Jego przyjaciel ze studiów, pan Bell obiecał pomóc im znaleźć nowe mieszkanie i uczniów dla niego?poza tym przecież nie oni pierwsi przeprowadzili się ze wsi do miasta ?wszystko będzie dobrze, obiecywał swoim kobietom?
W końcu dojechali do stacji przeznaczenia i wysiedli na stacji w mieście Milton?nic się tu nie podobało pani Hale: ani zapach (cały czas trzymała przy nosie chusteczkę), ani tłum ludzi gdzieś się spieszących ani hotel, w którym się zatrzymali do znalezienia nowego domu?na jego poszukiwanie z ogłoszeniami w rękach wyruszyli pan Hale z córką?Margaret zaproponowała, aby się rozdzielili to szybciej im pójdzie szukanie mieszkania?