MARGARET chodziła od adresu do adresu z kartki i oglądała mieszkania?była przerażona?wszystko tu było inne, obce?jakoś dziwne jej się wydawało, że w ogóle można tu było żyć?wszystko wydawało się szare, brudne?na ulicach było dużo ludzi?.Zapachy nie były znajome i na pewno nie można ich było nazwać przyjemnymi?ludzie nie wydawali się przyjaźni i byli tak bardzo różni niż na prowincji, począwszy od ubioru aż do ich zachowania?
W końcu trafiła na mieszkanie, które mogłoby się nadawać, ale zarządca nie chciał z nią rozmawiać, bo była kobietą?jego mocodawca powinien o cenie porozmawiać z jej ojcem?Margaret nie przyjęła tego do wiadomości i zażądała widzenia z właścicielem, czyli panem Thorntonem?mężczyzna zaprowadził ją do biura w przędzalni?tu także było pełno ludzi i trwał ruch, do którego nie była przyzwyczajona?zarządca kazał jej tu poczekać, bo pan John Thornton jest bardzo zajęty i chwilkę będzie musiała poczekać?